Nie ukrywam, że choć wkurza mnie fala zalewu chińskiego "wszystkiego" na rodzimym rynku, to czasem też wpadam do "Chińczyka" by coś podkupić. Zwykle są to rzeczy, których cena jest dużo niższa niż w marketch - np. pilniczki do paznokci.
Zastanawiam się tylko dlaczego mimo tak wysokich obrotów w naszym kraju- nie stać przeciętnego "przedsiębiorcę- importera" z Chin na zatrudnienie polskiego tłumacza (mam na myśli żywy organizm) by napisy na etykietach mówiły do klienta po polskiemu (a nie po chińskiemu 😖)?
A teraz duża kupa śmiechu- tylko się nie zakrztuście! Opis na etykiecie wkładek do butów. Ciekawe że podczas noszenia owych należy unikać ubrań?! Nowy trend? Już nie chodzimy w ultra zakrywających ciało prześwitach ale zupełnie nago?
Ale czadowe !! :):) Mam niejakie podejrzenia, że używają tłumacza automatycznego :)
OdpowiedzUsuń